Ludzie oddają książki z „pikantnymi” fotkami

fot. Niedawno jedna z czytelniczek oddała nam zniszczoną książkę – mówi Alicja Adamczak
Czytelnicy pozostawiają w książkach prezerwatywy i pieniądze. Zdarzają się też resztki placków ziemniaczanych. W Sobótce pewien mężczyzna oddał do biblioteki egzemplarz pobrudzony węglem. W Mietkowie czytelniczka tłumaczyła, że książkę zjadł pies.
Czy zmieniło się nasze podejście do książek? Zdaniem bibliotekarzy minimalnie. Wiele zależy od poziomu edukacji i wychowania czytelników. Z reguły ludzie szanują wypożyczone egzemplarze, jednak nie można tego powiedzieć o wszystkich.
– Mieliśmy przypadek, kiedy pani oddała książkę z przyklejonymi do kartek ziarnami kukurydzy. Kobieta po naszych uwagach zaczęła przepraszać. Próbowała usunąć nieczystości, ale w rezultacie tylko rozmazała kukurydzę – opowiada Michał Hajdukiewicz, kierownik Miejskiej i Gminnej Biblioteki Publicznej w Sobótce.
Ludzie pozostawiają w dziełach literackich różne przedmioty, które służyły jako zakładki. Są to recepty, notatki studenckie, skserowane dokumenty, zdjęcia do legitymacji i paragony ze sklepów. Zdarzają się rzeczy wstydliwe np. prezerwatywy.
– Znajdujemy w egzemplarzach bilety komunikacji autobusowej i plastykowe żetony. Trafił nam się również banknot 50-złotowy. Mieliśmy też czytelnika, który chyba przechowywał książki w komórce. Kartki były pobrudzone miałem węglowym – dodaje Michał Hajdukiewicz.
Tłuste plamy na okładce
Różny jest poziom zniszczeń egzemplarzy. Niedawno do biblioteki w Mietkowie czytelniczka odniosła potarganą trójwymiarową książkę o wartości 40 złotych.
– Rodzice oddają nam lektury pobrudzone olejem. Mieliśmy też przypadek zniszczenia okładki przez psa. Kiedyś w książce znaleźliśmy archiwalną fotografię rodzinną z początku dwudziestego wieku – mówi Alicja Adamczak, kustosz w Gminnej Bibliotece Publicznej w Mietkowie.
Zdaniem bibliotekarzy pewne jest, że dziś bardziej szanujemy książki, niż jeszcze 30-60 lat temu. Wpływa na to lepsza estetyka pozycji wydawniczych. Z biblioteki w Mietkowie korzysta ok. 400 czytelników. Książek nie szanuje około pięć procent ludzi.
Panie w bikini przy grillu
Sytuacja podobnie wygląda w placówce w Jordanowie Śląskim.
– Kartki niektórych powieści przesiąknięte są dymem tytoniowym. W książkach można znaleźć stare pocztówki, rachunki i nawet kawałki placków ziemniaczanych – wylicza Monika Piechura z Gminnej Biblioteki Publiczno-Szkolnej w Jordanowie Śląskim.
Biblioteki w Sobótce, Jordanowie i Mietkowie nie są odosobnionym przypadkiem. Znanego aktora Jana Nowickiego zbulwersował włos łonowy znaleziony w wypożyczonym wolumenie. Bibliotekarkom zdarza się znaleźć zdjęcia bardziej „pikantne” np. roznegliżowanych latem pań lub panów przy grillu. Czytelnicy fotografują się na mocno zaprawianych alkoholem wieczorach kawalerskich, weselach i imieninach. Później wstydzą się zapytać o zaginioną lub kompromitującą fotkę.